

W Lewitacji tym razem kilka dowodów na to, że jest jeszcze nadzieja dla fanów U2. A potem zabrałem Was do „Hotelu”. Bardzo tajemniczego.
W Lewitacji tym razem kilka dowodów na to, że jest jeszcze nadzieja dla fanów U2. A potem zabrałem Was do „Hotelu”. Bardzo tajemniczego.
Ktoś kiedyś powiedział, że podróże kształcą. Ja dodam, że muzycznie również. Dlatego zabrałem Was w skandynawską podróż. Smacznego!:)
Zaczął Król mówiąc „Siadaj i słuchaj”, czyli idealnie na początek Lewitacji. A potem dłużyzny, jak w niemal każdej miesięcznicy czyli Lewitacji w pierwszy wtorek miesiąca. W tych dwóch godzinach bywało lekko ale też nieco ciężej.
Lewitacja, skuszona koncertem uroczej Joss Stone, dała się okręcić wokół palca muzyce soul. Ale to dobrze, bo dzięki temu możecie usłyszeć piękne melodie w perfekcyjnych wykonaniach.
Po dniu “spędzonym” z prezydentem Bidenem, o 20:00 był czas na wytchnienie. Lewitacja spełniła swoją rolę? 🙂
Właściwie nie było innego wyjścia – musiało być trochę “miłośnie”. Ale tylko trochę, bo czas zajęły również znaczące muzyczne nowości.
Lewitacja wkroczyła w trzecią setkę i dwiema godzinami. Było kilka odniesień do dwusetnej, jubileuszowej ale też do początków istnienia Lewitacji.
Nie ma w Polsce osoby, która nie zna piosenki „Jolka, Jolka, pamiętasz” Budki Suflera. Raczej próżno też szukać kogoś kto nie słyszał „Szklanej pogody” Lombardu a wiele tysięcy weselnych biesiadników śpiewało „Windą do nieba”...
Lewitację stworzyłem ja – Wojtek Zawioła. Ale ktoś przecież wychował mnie muzycznie, od kogoś radia się uczyłem. Tym kimś był i jest Marek Niedźwiecki. Wiedza, pasja, swoboda opowieści, niesamowite historie. I ten głos. Marek Niedźwiecki...
Jednym z gości Wojtka Zawioły w audycji Lewitacja #200 była Małgorzata Ostrowska.
To była nadzwyczajna Lewitacja bo numer 200. Musiała być zatem inna niż wszystkie poprzednie więc trwała 200 minut i gościła znakomite postaci związane z muzyką. Przekonajcie się co się działo! Smacznego!
Ostatnia Lewitacja z jedynką w przodu. Odcinek numer 199. Zaczyna się niezwykle energicznie i rockowo, kończy dużo łagodniej i popowo. Smacznego!
Ta Lewitacja musiała pożegnać Jeffa Becka. I to uczyniła wędrując po strunach gitar innych wirtuozów. Unoszenie się bardzo wysoko nad ziemią.
Czas na oddech od codzienności. Tak, to niewiele, ale za to z pełną mocą. Najpierw przypomnienie rocznicy śmierci wielkiego muzyka, a potem..
W nowy roku, stara, dobra Lewitacja. Dwugodzinna bo to pierwszy wtorek nie tylko roku ale też miesiąca. Trochę podsumowań, także tych historycznych. Dwie godziny samych wielkich przebojów.
Lewitacja wyciszająca przed świątecznym czasem. Bez prądu, akustycznie. W tych rejonach muzycznych Lewitacja jeszcze nie była.
Najwyższy czas na pełny relaks, na przerwę od codzienności. A taki relaks daje z pewnością muzyka pop z lat osiemdziesiątych. Delektujcie się i wspominajcie z Lewitacją
Dwie godziny lewitowania właściwie w dwóch odsłonach. Pierwsza godzina lekka, druga z poważnym graniem i cięższym brzmieniem. Dwie godziny energii pomieszanej z ckliwością.
192 Lewitacja była pełna energii ale też wyciskająca ukryte emocje. W tym odcinku był cover, był duet i była też inspiracja reklamą.
Godzinę po meczu z Meksykiem musiało być choć odrobinę z meksykańskim akcentem. A potem już dla uspokojenia i rozluźnienia po emocjach niekoniecznie pozytywnych. Lewitacja koi!