To nie był ten sam zespół, który oglądaliśmy we wtorek w starciu z Łomżą VIVE Kielce. Od pierwszych minut Nafciarze mieli ogromne problemy pod bramką rywali by dojść do sytuacji rzutowych. Nawet, jeśli płocczanie wypracowywali sobie dobre pozycje, wówczas szwankowała skuteczność.
Ciężko w to uwierzyć, ale po 15 minutach gry podopieczni Xaviego Sabate rzucili tylko dwie bramki, przy sześciu Benfici. Mnóstwo prostych błędów popełniał Dimitri Żitnikow, który niestety nie był w stanie zastąpić kontuzjowanego Niko Mindegi.
Na drugą połowę wiślacy wychodzili mając jeszcze wszystko w swoich rękach, bowiem gospodarze mieli tylko dwie bramki przewagi. Niestety, trzy trafienia z rzędu przeciwników pozwoliły wyjść im na pięciobramkowe prowadzenie, które po chwili urosło już do sześciu trafień.
Nawet, gdy Nafciarze mieli szansę na zmniejszenie strat w prosty sposób tracili piłkę albo nie byli w stanie skutecznie rzucić w kierunku bramki lizbończyków. W pewnym momencie różnica sięgnęła nawet dziesięciu bramek i było jasne, że to gospodarze zmierzą się w finale z Magdeburgiem.
Orlen Wiśle pozostała zatem gra o brązowe medale, jednak nie tak wszyscy fani wyobrażali sobie ten dzień…
MŻ
Komentarze