Pierwsze minuty meczu były dość ospałe. Gospodarze nie uniknęli prostych błędów, zarówno jak Nafciarze, którzy jednak byli skuteczniejsi w swojej grze. Podopieczni Xaviego Sabate nie mogli trafić do bramki rywali bezpośrednio z gry, a większość akcji kończyła się rzutami karnymi. Dobrze na siódmym metrze radził sobie Sergiej Kosorotov, który na sześć rzutów, wykorzystał pięć.
Mimo, że spotkanie nie miało zawrotnego tempa, a płocczanie wcale nie narzucali szybkiej gry, przewaga naszego zespołu rosła. W 12 minucie Wisła prowadziła dwoma trafieniami, natomiast dziesięć minut później przewaga się potroiła. Gracze Sabate grali spokojny handball tak, jakby mieli w głowach, że już w niedzielę wszystkie swoje siły muszą rzucić na spotkanie z Łomżą Vive Kielce.
Drugie 30 minut Orlen Wisła rozpoczynała z przewagą pięciu bramek i wszystko miała w swoich rękach. W pierwszej akcji gospodarzy dobrze w defensywie popracował Tin Lucin, który wyłuskał piłkę i rzutem przez całe boisko trafił do pustej bramki. Po drugiej stronie boiska szybko odpowiedzieli Hiszpanie, a z siódmego metra pomylił się Przemysław Krajewski.
Nafciarze kontrolowali te spotkanie, jednak w pewnym momencie grali zbyt spokojnie. W 48 minucie przewaga zmalała do trzech trafień, a mecz wchodził w decydującą fazę. Płockim kibicom w domach podniosła się temperatura, bo gospodarze mieli szansę na zniwelowanie straty do dwóch bramek. Całe szczęście, płocczanie odparli ten atak i po dwóch trafieniach z rzędu poprawili swoją sytuację. Niestety, ale najgorsze dopiero było przed naszym zespołem.
Płocczanie zaliczyli ponowny przestój i w 58 minucie gospodarze doprowadzili do… remisu. Chwilę później szczypiorniści z Irun, mieli szansę by wyjść na prowadzenie, ale swój zespół uratował Adam Morawski. Tuż przed końcową syreną bramkę na wagę zwycięstwa zdobył Michał Daszek i płoccy fani mogli odetchnąć z ulgą.
M.Ż.
Komentarze