Nafciarze do Constanty udali się z jedenastoma bramkami przewagi, które udało im się wywalczyć w Orlen Arenie. Wydawało się, że podróż do Rumunii będzie czystą formalnością o ile płocczanie nie zlekceważą rywali.
Już pierwsze minuty spotkania pokazały, że gospodarze łatwo skóry nie sprzedadzą, mimo ogromnego bagażu bramek z pierwszego meczu. Rumunii nie odpuszczali nawet na sekundę, walcząc o każdy centymetr boiska. Dodatkowo w bramce ponownie dał się we znaki Dan Vasilie, który momentami murował bramkę.
Szkoda tylko, że do widowiska przystosował się jeden zespół, bo Nafciarze wyglądali jakby nie przespali całej nocy. Ich akcje były powolne, a każdy kolejny ruch rywale rozpracowywali z łatwością. Bardzo słabe zawody rozgrywał Adam Morawski, którego pod koniec pierwszej części meczu zmienił Admir Ahemtasević. Całe szczęście Bośniak popisał się kilkoma dobrymi interwencjami dając trochę oddechu kibicom i swoim kolegom z zespołu.
Przewaga gospodarzy po pierwszej części spotkania wynosiła pięć bramek, a do sensacji brakowało już tylko siedem. Po wyjściu z szatni podopieczni Xaviego Sabate wyglądali już nieco lepiej, odrabiając straty do trzech trafień. Niestety, zryw był tylko chwilowy, a gospodarze ponownie powiększali przewagę.
W pewnym momencie Constanca miała szanse na oddalić się już na siedem trafień, ale nasz zespół ratował wcześniej wspomniany Ahmetasević. Totalnie bezproduktywni na parkiecie byli Sergiei Kosorotov oraz David Fernandez, którzy poza krzyżówkami, nie potrafili stworzyć żadnego zagrożenia, a cieniem samego siebie było Niko Mindegia. Skutecznymi rzutami z drugiej linii natomiast popisywał się Tin Lucin, który ciągnął grę drużyny w ofensywie.
Całe szczęście, Nafciarzom wystarczyła zaliczka z pierwszego spotkania, ale oprócz awansu do fazy grupowej Ligi Europejskiej pozostaje duży niesmak….
Komentarze