Ninja, tradycyjni wojownicy rodem z Japonii. Specjalizowali się w szpiegowaniu, zamachach i sztukach walki. Używali japońskich mieczy, gwiazdek i noży. Co ciekawe, nie brali do rąk nunchaku. To mit wzięty z komiksów i filmów o wojowniczych żółwiach ninja.
Żeby ożywić lokalną gospodarkę, burmistrz miasta Sakae Okamoto mocno promuje ruch ninja jako lokalne dziedzictwo. Jest organizatorem specjalnego festiwalu, który cieszy się dużą popularnością wśród turystów. Burmistrz buduje także muzeum ninja. Miasto nie ujawnia budżetu, ale wiadomo, że fundusze pochodzą od rządu. Jest tylko jeden problem. W Japonii brakuje ninja. Liczba wojowników jest niska, ale, co zaskakujące, jest to bardzo opłacalny fach. Ninja mogą zarobić nawet 85 tys. dolarów rocznie, czyli ok. 315 tys. złotych.
Ale ludzi do pracy brakuje. Problemem jest niskie bezrobocie w Japonii na poziomie 2,5 proc. Wszyscy bowiem ciągną do dużych miast, takich jak Tokio. Prefektura Mie, w której znajduje się miasto Iga, w ubiegłym roku przyciągnęła 43 nowych mieszkańców, a straciła tysiąc.
Japanese city running out of ninjas as the population shrinks. https://t.co/UGCCcr3uND
— Fox News (@FoxNews) July 18, 2018
wp.pl/J.P.
Foto: Joey Gannon/CC BY-SA 2.0/Wikimedia Commons
Komentarze